Etykiety

przędzenie (28) druty (25) kartka (18) czesanki (17) chusta (12) krzyżyk (11) South American (8) alpaka (7) farbowanie (6) Finnish (5) merynos (5) BFL (4) Devon (4) Szetland (4) album (4) czapka (4) skarpetki (4) szydełko (4) Corrediale (3) jedwab (3) Coburger (2) Spotkanie (2) bawełna (2) bluzka (2) materiały (2) moher (2) rękawiczki (2) Jackob (1) baby moher (1) ciasto (1) kuchnia (1) notes (1) pies (1) polska (1) pudełko (1) sernik (1) sweter (1) szalik (1) szycie (1) wielbłąd (1)

niedziela, 31 marca 2013

sobota, 30 marca 2013

Kwiecień

Kwiecień na tapecie, a raczej na kanwie. Jak zwykle zmieniłam kolory, no i jak zwykle nie jestem zadowolona. Może bardziej słuchać projektantki? 


A tu razem z pozostałymi kolegami. 





poniedziałek, 25 marca 2013

Finish finnish

Czarny, a raczej bardzo, bardzo ciemno brązowy finnish to pierwsza czesanka za przędzenie której zabrałam się na serio. Staram się uzyskać równą nitkę, wychodzi lepiej niż przy poprzednim Filcu, ale ciągle nie jest to idealnie. Frania sprawuje się dobrze. Tylko, że cały czas muszę sobie powtarzać: "to nie jest wyścig kolarski, nie musisz tak szybko pedałować". Przędę na najwolniejszym przełożeniu a i tak wszystko kręci się jak dla mnie za szybko. Nie mam pojęcia czy przekręcam, czy nie dokręcam nitki. W praniu się okaże. W każdym razie zastanawiam się po co komu szybkie skrzydełko skoro już na tych przełożeniach skrzydełko kręci się jak wariat.






Co do samej czesanki, to w kłębuszku jest lekko ostra i kująca, ale mają z niej powstać skarpety, więc to może nawet dobrze, że trochę będzie "grzać".

Zrozumiałam także, dlaczego tak wiele prządek woli czesanki wielo-kolorowe. No cóż, przy takiej jednokolorowej to można się zanudzić na śmierć. Ja co prawda jeszcze się nie nudzę, bo muszę być bardzo mocno skupiona. Ale tak sobie myślę.

W każdym razie udało mi się ukończyć. 200g.


Każde 100 g wyszło inaczej. Pierwsze (już w kłębuszku) 100g dało mi 239m dubla (i 20m singla zostało); Drugie 100g dało 342m dubla i do tego uprzędłam jeszcze z pozostałego singla 25m navajo.


Widać wyraźnie, że przędę coraz cieniej i coraz równiej. Ten ostatni singiel to już zupełnie był cieniutki i nawet całkiem, całkiem równy. I na razie o to mi chodzi. Ale zastanawiam się, co robić z tymi całymi, długaśnymi metrami singla, które zostają. Jakoś nie wierzę, że jestem jedyna, która tak ma, i której single są nierówne.

Co do navajo - to powiem szczerze jest to dla mnie dosyć trudne. W każdym razie chociaż navajo wydaje się dużo bardziej miękki niż dubel, to póki co nie mam serca do tego skrętu.

niedziela, 24 marca 2013

Skarpetki dla córci

Zrobiłam córeczce skarpetki. Z wełny sklepowej, a właściwie z dwóch. Córcia wyjeżdżała i potrzebowała ciepłych skarpet. A ja, jako ta mama-doskonała wrzuciłam nitkę, taką jaką miałam na druty. Myślałam, że ta jedna resztka wystarczy, niestety były za krótkie Miałam jeszcze jedną 'resztkę' tego samego rodzaju, ale niestety innego koloru. Wyszło, jak wyszło, ale są cieplutkie, mięciutkie i miłe. Córcia jest zadowolona. 



wtorek, 19 marca 2013

Pierwsze koty za płoty

Zanim zmogła mnie grypa udało mi się uprząść niecałe 50 g czegoś, co miało roboczy tytuł : Filc i pochodziło z pasmanterii. Początkowo nie za bardzo mi wychodziło. Nie potrafiłam rozdzielić czesanki na wąskie pasemka (oczywiście w trakcie przędzenie), stąd te częste puszyste zgrubienia, ale potem było już coraz lepiej. Oczywiście ta niteczka absolutnie nie nadaje się, do żadnej klasyfikacji. Ale ma jedną zaletę... JEST. Nie wiem dlaczego, ale gdy patrzę na tę nitkę, to chce mi się śmiać. Jakaś taka śmieszna jest.





piątek, 15 marca 2013

Wymarzona Sonata

Wymarzona Sonatka, a właściwie Franciszka Józefina I de-domo Sonata Kromska, pojawiła się w moim domu.

Porządnie zapakowana najpierw wylądowała na kanapie, abym mogła się jej przyjrzeć z bliska i zrozumieć co do czego. 






Kupiłam ją z surowego drewna, bo wymyśliłam sobie, że zawoskuję. NO TAK zawoskowałam, ale co myślałam w trakcie tego o sobie, to już tylko ja wiem i niech tak zostanie. Bo pracy było bardzo dużo. Wosk niby żółty, a w ogóle nie widać, że to z gatunku barwiących.



 A na zakończenie - OTO ONA - Czy nie wygląda elegancko, jak prawdziwa Franciszka Józefina. A jeśli chodzi o imię, to otrzymała je po moim teściu Franciszku Józefie (toż to brzmi, jakby był co najmniej cesarzem),  który bardzo się starał, aby znaleźć dla mnie kołowrotek. Przy czym w ogóle nie rozumiał po co mi on, skoro czapkę i skarpety można kupić w sklepie.

sobota, 9 marca 2013

Rok skarpetki - inauguracja

Udało mi się zrobić skarpetki!!!!
Zrobiłam je z uprzędzonej przeze mnie wełny, którą nazwałam Oddech Poranka

Robiłam od paluszków:


Zgodnie z filmową instrukcją Intensynie-Kreatywnej. Filmików jest 27, kierują krok po kroku, jak należy zrobić takie skarpetki. Mi ten sposób bardzo odpowiada, z racji tego, że 
  1. na obydwu skarpetkach będę miała tyle samo oczek i rzędów i skarpetki będą równe. W moim przypadku nawet zapisywanie takiego efektu nie gwarantuje.  
  2. Na pewno nie zabraknie mi wełny.
Wełny zresztą trochę mi zostało, bo nie chciałam aby skarpetki były nie wiadomo jak długie. 

W efekcie wyszły tak:

 Pięta robiona rzędami skracanymi (a potem wydłużanymi))


Moja rodzina, patrząca sceptycznie na moje pasje, stanęła w kolejce po kolejne skarpetki. Więc pewnie w tym roku to nie jest ostatnia para. To jest tylko inauguracja :)

niedziela, 3 marca 2013

Wymianka Wielkanocna

Z pewną nieśmiałością dołączyłam się do wymianki Wielkanocnej organizowanej na FB. Jakoś stwierdziłam, że moje umiejętności nie są hm? doskonałe? No chodzi o to, że nic specjalnego nie robię. No ale jakoś tak zachciało mi się zrobić komuś niespodziankę i dostać jakąś niespodziankę. A ponieważ osoba, którą obdarowywałam już otrzymała paczkę to pochwalę się tym, co zrobiłam.

Najpierw długo myślałam. Moja osoba do obdarowania ma wiele umiejętności i lubi kolory jesieni. Chciałam zrobić coś fajnego jesiennego. Najpierw coś krzyżykiem. No i wymyśliłam słoiczek na różności. Nie jest może za bardzo jesienny, ale mam nadzieję, że będzie się podobał. 

A tutaj z innej perspektywy

Ponadto pomyślałam sobie, że skoro osoba obdarowana przeze mnie lub robić różne rzeczy, w tym na drutach, to może podaruję jej jakąś fajną wełenkę samodzielnie uprzędzioną. Kupiłam merynosa, pofarbowałam na jesienne kolory.


Początkowo, gdy jeszcze był w garnku, przestraszyłam się że będzie za ciemny i że nie będzie widać różnicy kolorów. Bo kolory, które tutaj dałam to rudy, brąz i khaki. Ale po wyschnięciu stwierdziłam, że jest ok. taki jesienny kasztanowiec. 


ukręciłam i oto jest - 396 m dubla ze 100g.

A na koniec pokażę pewne udogodnienie jakie sobie wymyśliłam, aby łatwiej było skręcać dubla:


A oto efekt mojej pracy: Jesienny Kasztanowiec

Mi się podoba, mam nadzieję, że dziewczynie, która ode mnie to dostała także przypadnie do gustu.  Jeszcze trochę muszę popracować nad tym, aby nitka była równa i tak samo mocno skręcona.